Melduje sie dzielnie choc ledwo troszke zyjac...
Wszyscy przezyli top of the hill - zdjecia wkrotce. Bardzo milo bylo, poplywalismy rzeka przy zielonym kanionie, bylo bbq i impreza taneczna. W sumie 3 autobusy ludziow. Zdjecia wkrótce.... atrakcja dla mnie bylo wrzucenie - lub skok bennego ze mna w ubraniu do wody. Naprawde duzo nas bylo, poznalam jedna polska animatorke i upewnilam sie ze z Gosia i Sulejmanem tworzymy mocny front obrony narodowej:)
Gosia uswiadomila mi jeszcze we wtorek, ze mam gosci w Kemerze, wiec caly moj plan tygodniowy trafil szlag i jest mocno improwizowany. Dzis po zakonczonym lotnisku jezdze od hotelu do hotelu (wstapilam w odwiedziny krajoznawcze do Perge - osady gdzie stacjonowal alex the great duuzo czasu temu), gdzeikolwiek sie nie pojawilam bylam spozniona, albo cos komus nie gra... jutro mam nie lepiej i nie cieszy mnie to szczegolnie. Ale na lunch wybieram sie do rixosu:) i gosci mam niektorych na poziomie, pocieszaja mnie duzo.
Nauczylam sie psujac ostatnio pare rzeczy zwiazanych z rezerwacja wycieczek, ze nalezy sie zaprzyjazniac z recepcja - tak, recepcjonistki i recepcjonisci to najlepsi przyjaciele - uczono nas tak na szkoleniu. Jeden wzial sobie to tylko za bardzo do serca i wydzwania do mnie co wieczor;/ napasuje mnie tez niejaki jimmie z londonu, nie mam pojecia skad i dlaczego - swiat jest pelen maniakow!!!!!