Drugim kasbah obranym na nasz cel, było całe miasteczko berberyjskie Ait Ben Haddou. Ponieważ w czasie drogi zatrzymywaliśmy się średnio co 20 min na robienie zdjęć lub na podziwianie krajobrazu zrobił się już prawie wieczór. Dosłownie dobiegliśmy na szczyt kasbah, przeprawiając się jeszcze przez skalistą przełęcz, zostawiając tam auto i przeprawiając się boso przez rzekę o zachodzie słońca..
Zaraz po zmroku posililiśmy się marokańską zupą z groszku we wiosce zerkając na mistrzostwa Afryki w piłce nożnej i ruszyliśmy dalej w ciemność putyni. Droga do Ourzatate trwała poł godziny, miasto jest przyjazne z dużym placem w centrum, bardzo ładnie oświetlone. Nie bez przyczyny nazwane wrotami Sahara, bowiem stąd rozchodzą się drogi na Saharę lub kolejne wzdłuż gór.
Nasza jazda trwała kolejne dwie godziny wzdłuż gór. Droga okazała się pusta i monotonnie prosta, prowadząc od czasu do czasu przez opustoszałe wioski. Ok północy zdecydowaliśmy się na nocny postój zjeżdżając z drogi i skręcając gdzieś na środek pustkowia... obyśmy tylko dożyli do rana ;]