Zaraz po jodze i sniadaniu wymeldowalam sie planowo z centrum i ruszylysmy z amerykanka do Kandy. Nie moglysmy sie zdecydowac czy jechac tuktukiem do samego Kandy czy lapac busa, rzut cwiercdolarowka przynsiosl kierowcy tuk tuka szczescie i dotluklysmy sie na sam dworzec placac 400 rupi za przejazd (ok.4 usd). Namowilam amerykanke na pociag, jednak musialybysmy czekac 3h. A zalezalo mi na czasie, chcialam dojechac jeszcze tego dnia nad ocean. Doszlymy do kompromisu dojechania do Badulli. Ja jednak zdecydowalam sie wysiasc juz w Nuwara Eliya, z nadzieja zlapania ekspresowego busa, pozegnalysmy. Miejscowosc nosi nazwe mala Anglia - otoczona polami golfowymi stanowi miejsce wypoczynku w lipcu.
Zaraz po wjezdzie w terenny wyzynne rozpoczal sie krajobraz pol herbacianych. Sir Thomas Lipton wcale nie byl tu pierwszym herbaciarzem, pozostala wiele sladow po nim - do zwiedzania wiele fabryk, muzeow a nawet pare monumentow z nim zwiazanych.
W Nuwara eliya zostalam wprowadzona w blad przez chlopaczka, ktorego zaczepilam, on nie wiele mowil ani zapewne rozumial. Zawsze ufam bardziej ludziom, ktorych ja zaczepie, a nie ktorzy sami podejda oferuja pomoc. Wycignelam tez wazna lekcje, ze warto sie nauczyc nazw miast wszystkich w okolicy z poprawna wymowa i najlepiej w miejscowych dialektach, bo gdy zaczna sie problemy z przesiadkami, zmiany busow na ulicy, a nie wiele ma sie orientacji z kierunkow miesjcowosci - to nie jest to wcale latwo...
Po zmroku i zmianach busow - jechalam z 4 przesiadkami, znalazlam sie w miejscowosci Wellawaya - skad odjezdzaja busy na poludnie!!! Ostatni bus odjezdzal o 21, mialam wiec 2,5h do dyspozycji, wiec skorzystalam z ofert lokalnych restaurcji ryz z curry - nie najlepiej mi to jednak zrobilo i zdecydowalam sie na nocleg, w polecanym hoteliku rose i pierwszy poranny bus...